Nie, te martwe dzieci nie są ofiarami handlu narządami
- Ten artykuł jest starszy niż rok.
- Opublikowano 31/05/2019, 15:16
- Zaktualizowane w 31/05/2019, 15:16
- Przeczytasz w ciągu 4 minut
- Autor: Maja CZARNECKA
Copyright © AFP 2017-2025. Jakiekolwiek komercyjne wykorzystywanie powyższych treści wymaga subskrypcji serwisu. Więcej informacji znajdą Państwo pod tym linkiem.
Ostrzeżenie o treściach wrażliwych
— Mordowano dzieci dla organów. Siedziba zbrodniczej organizacji w Izraelu — grzmi tytuł artykułu na jednym z polskich portali. Tekst jest sprzed kilku lat, ale co jakiś czas pojawia się w różnych wersjach językowych wywołując lawinę oburzenia. Od połowy kwietnia licznie udostępniają go również użytkownicy Facebooka w Polsce.
Artykuł na Facebooku ma już ponad 12 tys. polubień. 4,8 tys. osób udostępniło go dalej, a skomentowało ponad 3,2 tys. użytkoników. Wśród komentarzy dominowały słowa oburzenia: „szok”, „masakra” - pisali komentujący. Pojawiały się też wypowiedzi o charakterze antysemickim: „jak zawsze Żydzi w głownej roli. Co to za bestie” — pisał jeden z użytkowników. Dla innych, informacja była oczywistym fejkiem.
Podobny fejk krążył na początku roku wśród filipińskich użytkowników mediów społecznościowych. Zdjęcia krążyły na Facebooku z podpisami: „martwe dzieci w magazynach w Marikini” (przedmieścia Manili, stolicy Filipin). „Podłość ludzka przybrała nowy wymiar” — pisał jeden ze wstrząśniętych użytkowników i apelował:
— Rodzice pilnujcie dobrze swoich dzieci. Kiedy jesteście poza domem nie spuszczajcie ich z oczu. Zawsze trzymajcie je przy sobie. Miejcie broń lub cokolwiek, co może się przydać, żeby obronić się przed ludźmi, którzy chcieliby porwać wasze maluchy — ostrzegał.
Zdjęcie ma długą historię. Ta sama fotografia pojawiała się na Facebooku już trzy lata temu. Miała przedstawiać martwe dzieci odnalezione przy granicy między Tajlandią a Filipinami. Mówiło się wtedy o martwych 700 dzieciach.
Sprawdzeniem tej informacji zajął się dziennikarz AFP w Manili. Szukając zdjęcia dotarł do jego pierwowzoru z 2013 r. na syryjskim portalu „Zaman el Wassl”. Reporter poprosił autorów, by opowiedzieli mu coś więcej na temat fotografii. Okazało się, że to oraz inne zdjęcia zrobili syryjscy działacze w zachodniej Gucie, miasteczku położonym kilkanaście kilometrów na wschód od Damaszku.
Zdjęcie przedstawia ofiary po ataku syryjskiego reżimu Baszara al-Assada z użyciem broni chemicznej w 2013 r. Zginęło wtedy setki dzieci, kobiety i osoby starsze.
Na powiększonym zdjęciu widać w oznaczonym kółku numery dzieci w pisowni arabskiej.
Informację o ataku bronią chemiczną w Gucie w 2013 r. opublikowała również niezależna grupa medialna Orient News. Jej wideo zamieszczone na Youtubie ukazuje w 28. sekundzie te same dziecięce ofiary, które widać na zdjęciu mającym ilustrować porwania dzieci na Filipinach.
Porównanie ubioru i ułożenia ciał pozwoliło stwierdzić, że zdjęcie użyte w fejku na Filipinach i wideo z Orient News zrobiono w tym samym miejscu i czasie. Na obu widać — co zaznaczono na czerwono — chłopca w szarych majteczkach, innego chłopca w ciemnych spodniach z podniesioną do góry koszulką i tuż obok, trzeciego chłopca w niebieskiej piżamce — obydwaj mają tak samo skrzyżowane ręce na piersi.
Polska wersja fałszywej treści jest bardziej rozbudowana. Inspiruje się rosyjską wersją fejka, która twierdzi, że za zbrodnię odpowiedzialne są organizacje żydowskie.
Jako „dowód” opublikowano wideo aresztowania przez FBI w 2009 r. osób podejrzanych o różne przestępstwa. Wśród nich był rabin z New Jersey, który według portalu miał być szefem grupy przestępców odpowiedzialnych za uprowadzenie dzieci do Maroka. Najmłodszym miały być potem wycinane nerki i inne organy. Narządy transportowano do Izraela i sprzedawano „w cenie od 20 do 100 tys. dolarów za nerkę”. To oczywiście bzdura.
Prawicowy portal ilustruje też swój materiał drastycznymi zdjęciami z sali, gdzie na stołach leżą szczątki, a ubrani w fartuchy pracownicy rozczłonkowują ciała. Zdjęcie ma przedstawiać pobieranie narządów.
To celowe wprowadzenie czytelnika w błąd. W rzeczywistości pobieranie narządów musi odbywać się w szpitalnych warunkach. Dokonują go lekarze transplantolodzy.
Wyszukiwanie w internecie pozwoliło stwierdzić, iż zdjęcie zrobiono w Rosji na początku lat dziewięćdziesiątych. Zrobiono je najprawdopodobniej w kostnicy, gdzie trafiały ciała osób potrąconych w wypadkach, zamarzniętych w czasie zimy lub zamordowanych.
Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy
Skontaktuj się z nami