Nie, w Niemczech nie robi się 350 tys. testów dziennie
- Ten artykuł jest starszy niż rok.
- Opublikowano 07/04/2020, 15:13
- Zaktualizowane w 07/04/2020, 17:01
- Przeczytasz w ciągu 4 minut
- Autor: Natalia SAWKA
Copyright © AFP 2017-2025. Jakiekolwiek komercyjne wykorzystywanie powyższych treści wymaga subskrypcji serwisu. Więcej informacji znajdą Państwo pod tym linkiem.
Post na Facebooku pojawił się w piątek 3 kwietnia. Od tego czasu zdobył prawie 5 tys. udostępnień i był rozpowszechniany również innymi kanałami (1,2).
„W Niemczech robi się już 350 tys. testów dziennie. (...) Osoby w kwarantannie dostają 850 euro miesięcznie, a posiłki dowożą restauracje, którym płaci państwo” - czytamy w poście. W publikacji jest również cytat, który rzekomo należy do kanclerz Angeli Merkel: „Żadna uczciwa firma nie zbankrutuje w Niemczech z powodu epidemii. Mamy ogromne środki nadwyżki budżetowej i nie zostawimy obywateli i pracowników bez pomocy”.
Powszechnie rozbrzmiewają słowa oburzenia na to, że w Polsce wykonywanych jest za mało testów. Post opublikowany na Facebooku ma pokazać, że nasi sąsiedzi lepiej radzą sobie z epidemią koronawirusa, dzięki dużej pomocy państwa.
W powyższym poście są trzy kwestie, którym postanowiliśmy przyjrzeć się bliżej.
Testy
Pierwsza dotyczy liczby wykonywanych testów. Jedna z rekomendacji WHO dotycząca koronawirusa zaleca, by „testować, testować, testować”. Dziś nie jest więc żadną tajemnicą, że w Niemczech wykonywana jest ogromna liczba testów. Zgodnie z artykułem opublikowanym w niedzielę przez „Financial Times”, obecnie Niemcy przeprowadzają około 350 tys. testów tygodniowo.
To oznacza, że już prawie milion osób zostało przetestowanych z ponad 80-milionowej populacji. Dane na temat liczby testów można prześledzić również w raporcie Instytutu Roberta Kocha z 2 kwietnia 2020 r. Wynika z niego, że w 13 tygodniu kalendarzowym, czyli od 23 do 29 marca wykonano 354 tys. testów., a tydzień wcześniej 348 tys.
Rysunek przedstawia liczbę testów na koronawirusa według tygodni kalendarzowych.
O jeszcze większej liczbie wykonywanych testów tygodniowo (500 tys.) informował w tym samym czasie Christian Drosten, znany niemiecki wirusolog z Charité, szpitala klinicznego w Berlinie. Niezgodność w podawanych liczbach została szybko rozwiązana. Okazało się, że ministerstwo zdrowia w Niemczech oraz Instytut Roberta Kocha w swoich statystykach ujmowali jedynie testy wykonywane w laboratoriach, pomijając testy przeprowadzane w szpitalach. Tak więc wykonywana liczba testów w Niemczech, to jak na razie 500 tys. tygodniowo, a nie 350 tys. dziennie, jak sugeruje post na Facebooku.
Wsparcie rządu
Nieprawdą jest również twierdzenie, że osoby przebywające na kwarantannie dostają 850 euro miesięcznie. Owszem, taka pomoc jest, ale nie została ona przyznana osobom na kwarantannie.
Rząd Niemiec obiecał setki miliardów pomocy finansowej dla firm i osób prywatnych dotkniętych skutkami wirusa. Według „Deutsche Welle” bezpośrednie dofinansowanie „mają otrzymać małe firmy i osoby samozatrudnione, które nie mają kredytów i zabezpieczenia”. „W przypadku firm, które zatrudniają do pięciu pracowników, ma zostać jednorazowo wypłacone 9 tys. euro na trzy miesiące. Firmy, które zatrudniają do dziesięciu osób mają otrzymać 15 tys. euro” - czytamy na stronie „Deutsche Welle”. Pieniądze są wypłacane od kwietnia.
Restauracje funkcjonują podobnie jak w Polsce - niektóre z nich oferują dowóz do domu lub odbieranie zamówień na miejscu. Klienci muszą sami zapłacić. Niemiecki rząd nie finansuje tego typu zamówień - a więc nieprawdą jest, że „restauracjom płaci państwo”.
W Berlinie zamknięte są szkoły, placówki kultury, bary i kluby. Obowiązuje zakaz zgromadzeń powyżej dwóch osób. Rząd zachęca mieszkańców do pozostania w swoich domach i wychodzenia tylko na zakupy, do lekarza lub na spacer z zachowaniem bezpiecznej odległości od innych. Restrykcje te mają obowiązywać do 19 kwietnia.
Jeśli jednak restauracja zdecyduje się na otwarcie, grzywna wynosi od 1 tys. do 10 tys. euro. Ta sama stawka dotyczy osób, które przyjmują turystów w swoich domach lub podnajmują ich zakwaterowanie.
Słowa Merkel
W piątek 3 kwietnia po blisko dwóch tygodniach Angela Merkel zakończyła swoją domową kwarantannę. Szefowa niemieckiego rządu miała kontakt z lekarzem, u którego wykryto pozytywny wynik na koronawirusa. U kanclerz wykonano trzy testy, ale wszystkie okazały się negatywne. Według posta na Facebooku, Merkel miała powiedzieć, że “żadna uczciwa firma nie zbankrutuje z powodu epidemii”, a także “mamy ogromne środki nadwyżki budżetowej i nie zostawimy obywateli i pracowników bez pomocy”.
Merkel wypowiadała się na temat pomocy rządu jeszcze przed domową kwarantanną, 18 marca. W jednym ze swoich przemówień transmitowanych w telewizji mówiła, że rząd robi wszystko, by zmniejszyć konsekwencje gospodarcze, a przede wszystkim, by ratować miejsca pracy”. Nie jest to jednak ten sam cytat.
O wsparciu pracowników mówili na pewno minister finansów Olaf Scholz oraz minister gospodarki Peter Altmaier, którzy w połowie marca przedstawili pakiet pomocy dla przedsiębiorców. - Żadna zdrowa firma nie powinna popaść w stan niewypłacalności z powodu koronawirusa - mówił na konferencji Altmaier. - Mamy siłę finansową, która pozwoli nam przezwyciężyć ten kryzys. Jest wystarczająco dużo pieniędzy, a my je wykorzystujemy. Podejmujemy wszelkie niezbędne działania w celu ochrony pracowników i firm - mówił z kolei Scholz.
Słowa ministrów, mimo że brzmią w podobnym tonie, to nie są dokładnie takie same, jak te, które rzekomo miała powiedzieć Angela Merkel.
Gazeta RDK to fanpage, który ma ponad 21 tys. obserwujących. Głównie publikuje posty krytyczne wobec polskiego rządu. Skrót RDK oznacza - republika, demokracja, konstytucja.
Jak informuje amerykański Uniwersytet Johna Hopkinsa, w niedzielę liczba zakażonych koronawirusem w Niemczech przekroczyła już 100 tys. osób.
Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy
Skontaktuj się z nami