Mężczyzna w maseczce pod Bramą Brandenburską w stolicy Niemiec podczas epidemi koronawiriusa 5 kwietnia 2020 r. (Tobias SCHWARZ / AFP) (AFP / Tobias Schwarz)

W czasach pandemii każda mała firma w Niemczech dostaje co miesiąc 14 tys. euro? To mit

  • Ten artykuł jest starszy niż rok.
  • Opublikowano 08/04/2020, 06:57
  • Zaktualizowane w 09/04/2020, 08:34
  • Przeczytasz w ciągu 7 minut
  • Autor: Maja CZARNECKA
Dopiero co rząd Niemiec uruchomił program dla ratowania gospodarki w czasach pandemii koronawirusa, a już w Polsce pojawiają się mity na temat wysokości wsparcia dla niemieckich firm. W sieci krąży informacja, że jednoosobowa firma w Niemczech niemal automatycznie otrzymuje 14 tys. euro miesięcznie, podczas gdy w Polsce pomoc jest dużo mniejsza. Wyjaśniamy jak jest naprawdę. 

Restrykcje w życiu publicznym, zarówno w Polsce, jak i w Niemczech, spowodowały, że wiele firm musiało zawiesić lub znacznie ograniczyć swoją działalność. Państwa te, by chronić swoje gospodarki przed bankructwem wprowadziły pakiety kryzysowe. W Polsce, przyjęto   „tarczę antykryzysową”, w Niemczech wprowadzono pakiety ustaw  o podobnej nazwie, czyli „Corona-Schutzschild”. Przyjęty 27 marca przez niemiecki Bundestag pakiet ratunkowy, nazywany jest największym  w historii Niemiec pakietem antykryzysowym. Jego wartość to 3,5 biliona złotych. Według wyliczeń polskiego rządu, wartość polskiego pakietu pomocowego to co najmniej 10 proc. polskiego PKB, czyli 212 mld zł.

W niedzielę pojawił się post porównujący dwa pakiety pomocowe. Dowiadujemy się z niego, że właściciel jednoosobowej firmy w Niemczech już otrzymał od niemieckiego rządu 14 tys. euro pomocy. Autor posta cytuje rozmowę, jaką miał odbyć ze swoim przyjacielem, do którego miała zadzwonić niemiecka księgowa z wiadomością, że rząd Niemiec właśnie „przelał mu ową pomoc”. Z rozmowy wynika, że właściciel firmy nawet nie musiał kiwnąć przysłowiowym palcem, żeby pieniądze trafiły na jego konto. Był nawet tym faktem zaskoczony, podczas gdy w Polsce, gdzie zatrudnia 20 osób, jak czytamy w poście, nie otrzymał żadnej pomocy i teraz po miesiącu kryzysu stoi w obliczu bankructwa. Przytaczamy całą rozmowę:           

 - Piszę to, czego nie dowiecie się w TVP! Wczoraj zadzwonił do mnie Maciek. Mój znajomy prowadzi firmę w Polsce (zatrudnia 22 osoby) i w Niemczech (nie zatrudnia nikogo- firma ma minimalne obroty i księgową, którą dostał od państwa na dwa lata za darmo). W Polsce do tej pory nie otrzymał żadnej pomocy. Jest bliski bankructwa i zwolnienia ludzi. Mówi, że ta tarcza to tylko propaganda i że to zwykłe oszukiwanie ludzi.
Wczoraj zadzwoniła do niego księgowa z Niemiec.
- Panie Maćku, czekają na pana pieniądze.
- Jakie pieniądze?
- Rząd niemiecki przelał panu pierwszą pomoc.
- Ale ja nikogo nie zatrudniam!
- Pomoc należy się każdemu, kto zatrudnia do 10 pracowników. Pan pracuje sam, więc zatrudnia pan do 10 pracowników. Jeśli zatrudniałby pan powyżej 10, pomoc byłaby znacznie wyższa.
- To ile jest ten pomocy?
-14 tys. euro.
- To pożyczka?
- Nie. To pieniądze, żeby Pan przetrwał.
I jeszcze jedno. To pomoc tylko za marzec!!!
Gdyby Pan zatrudniał powyżej 10 osób otrzymałby Pan 44 tys. euro.
I teraz epilog.
- W Polsce dla firmy, która zatrudnia 22 osoby realnie 0 pomocy!
- W Niemczech dla firmy, która nie zatrudnia nikogo 14 tys. euro tylko za marzec! Bez żadnych formalności!!!
Państwo Niemieckie korzystając z koniunktury odkładało pieniądze na kupkę w ciągu ostatnich pięciu lat. Nasz rząd przepuścił wszystkie oszczędności. Dzisiaj rząd niemiecki wstawi niemieckie firmy do lodówki. Za 6-8 miesięcy będą działały tak jak dzisiaj. Polskie w tym czasie zbankrutują, ponieważ polski rząd wydał wszystko, co miał (...) - czytamy w poście.

Image
Zrzut ekranu z Facebooka z 7 kwietnia 2020 r.

W ciągu dwóch dni post zyskał blisko tysiąc udostępnień  (tu i tu) oraz dziesiątki komentarzy, w których dominowała krytyka polskiego rządu za to, że w ostatnich latach zamiast tworzyć rezerwy finansowe, uprawiał populistyczna politykę rozdawnictwa. Inni internauci przywoływali kwestie historyczne, takie jak brak reparacji wojennych i podkreślali, że Niemcy swoją dzisiejszą zamożność zawdzięczają grabieży Europy podczas II wojny światowej. Niektórzy użytkownicy określali jednak zawartą w poście relację jako „piękną bajeczkę”. 

Poniżej niektóre komentarze:

Image
Zrzut ekranu z Facebooka z 7 kwietnia 2020 r.

Post szybko rozszedł się w sieci. Na Facebooku udostępnił go m.in. poseł Cezary Tomczyk z Platformy Obywatelskiej. Publikacja ta ma być dowodem na to, że inne państwa lepiej radzą sobie z kryzysem jaki dotknął gospodarkę w czasach epidemii koronawirusa. Program tarczy antykryzysowej, który oparty jest głównie na zwolnieniach ze składek dla ZUS-u, krytykowany jest przez przedsiębiorców, ale też organizacje biznesowe m.in. przez Związek Przedsiębiorców i Pracodawców za brak realnej pomocy, skomplikowane procedury i opieszałość urzędów.

W środę, rząd ogłosił kolejną odsłonę programu, powiększoną o kolejne 100 mld zł drugą  Tarczę finansową. Mikrofirmy będą mogły liczyć na pożyczkę maksymalnie do 324 tys. zł, małe i średnie firmy dostaną do 3,5 mln zł, a duże firmy mogą się starać nawet o miliard zł.  Pomoc będzie przyznana na 3 lata, a jej spłata zacznie się w drugim roku. Nawet 75 proc. przyznanego wsparcia będzie przy tym mogło być umorzone. Premier Mateusz Morawiecki ogłaszając nowe założenia wyraził nadzieję, że pieniądze trafią do przedsiębiorców za 2-3 tygodnie. Warunkiem otrzymania pomocy będzie utrzymanie działalności i niezwalnianie pracowników w ciągu 12 miesięcy. Razem obie tarcze będą miały wartość 300-320 mld zł. podkreślił premier Morawiecki.

Sprawdzamy

Czy kanclerz Angela Merkel jest aż tak szczodra? Łatwo TO sprawdzić. Cały program pomocy opisany jest na stronie niemieckiego ministerstwa gospodarki i energetyki w języku niemieckim, angielskim francuskim

Program o wartości 750 mld euro przewiduje szereg mechanizmów mających pomóc niemieckim firmom. Dla małych firm i osób samozatrudnionych przewidziano 50 mld euro natychmiastowego wsparcia. Poniżej fragment dokumentu niemieckiego ministerstwa gospodarki określający wysokość pomocy dla tych podmiotów.   

Image
Zrzut ekranu ze strony min. gospodarki Niemiec z 7 kwietnia 2020 r.

Firmy zatrudniające do pięciu pracowników otrzymają jednorazową pomoc w wysokości do 9 tys. euro za trzy miesiące, wypłacaną w jednej kwocie. Natomiast przedsiębiorstwa zatrudniające do dziesięciu pracowników otrzymają do 15 tys. euro, również wypłacane w jednej kwocie za okres trzech miesięcy - jak czytamy w dokumencie.

Termin „bis” w języku niemieckim oznacza w języku polskim „do”. Pomoc nie wynosi zatem równe 9 tys. euro czy 15 tys. euro, lecz może wynieść do 9 tys. euro czy kwotę do 15 tys. euro w zależności od liczby zatrudnionych i wysokości strat. 

Raz na trzy miesiące. Nie co „miesiąc” 

- To tylko za marzec - czytamy w poście, co sugeruje, że będą kolejne takie same wypłaty w następnych miesiącach. Otóż nie,  jest to pomoc bezzwrotna, jednorazowa na okres trzech miesięcy, jak mówi dokument. Ma ona pomóc firmie utrzymać się na rynku, m.in. opłacić koszty operacyjne takie jak czynsz, spłata kredytu i leasingu. Tu można o szczegółach przeczytać więcej. 

Bez żadnych formalności? 

- Bez żadnych formalności -  dziwi się polski przedsiębiorca. To również nieścisłość. Nie ma automatycznych przelewów. Każda firma musi sama zwrócić się o pomoc. Procedura jest szybka i można ją wykonać przez internet. Niemieckie ministerstwo gospodarki w mailu przesłanym AFP: - Ma być jak najmniej zbiurokratyzowana. Wystarczy stwierdzić, że pomoc jest potrzebna, oraz wytłumaczyć, w jakim stopniu koronawirus dotknął działalność firmy, a także uzasadnić fakt, iż przyszła jej działalność jest zagrożona. 

Jeżeli chodzi o wartość pomocy, która - jak podkreślono - jest przeznaczona na bieżące wydatki, to firma w przesłanym wniosku określa jej wysokość na podstawie przewidywanego obrotu, a także kosztów operacyjnych i finansowych na okres najbliższych trzech miesięcy. Urzędnicy ministerstwa podkreślili również, że jeśli udzielona pomoc okaże się wyższa niż potrzeby firmy, będzie ona musiała zwrócić nadwyżkę do budżetu państwa. W celu weryfikacji danych, administracja dysponuje prostymi ogólnymi narzędziami, by sprawdzić czy nie doszło do zawyżonych wypłat pomocowych, analizując w stosownym czasie zeznanie podatkowe za 2020 r.       

14 tys. euro

Skąd zatem kwota 14 tys. euro, skoro w firmie pana Maćka pracuje tylko on sam? Według niemieckich rozporządzeń mógłby on maksymalnie otrzymać 9 tys. euro, jeśli oczywiście poniósł odpowiednie straty związanie z pandemią. Skąd pozostałe 5 tys. euro? To zapewne dodatkowe pieniądze, które mogą pochodzić od niektórych landów. Niektóre landy zwiększyły pulę środków przeznaczonych na pomoc, dokładając do środków z budżetu państwa własne środki. Są to różne formy wsparcia, bezzwrotne lub pożyczki. Różnią się też wysokością wypłat.

Na przykład w Hamburgu jednoosobowa firma otrzyma do 2,5 tys. euro, co łącznie z 9 tys. euro z budżetu państwa może dać kwotę 11,5 tys. euro. Firma zatrudniająca do pięciu pracowników może otrzymać do 5 tys. euro, co z 9 tys. euro z kasy federalnej może dać już do 14 tys. euro, które mógł otrzymać  pan Maciek. Z kolei firma zatrudniająca między pięciu a dziesięciu pracowników również otrzyma do 5 tys. euro, a z budżetu federalnego do 15 tys. euro, co da  łączną pomoc 20 tys. euro. Poniżej fragment dokumentu rozporządzenia w Hamburgu:  

Image
Zrzut ekranu z 7 kwietnia 2020 r ze strony hamburg.de

W linkach poniżej można sprawdzić pomoc w innych landach: 

Są straty jest pomoc

Pomoc uzależniona jest również od tego, czy firma poniosła straty w wyniku epidemii, a nie - jak sugeruje się poście - bezwarunkowo. Stwierdzenie, że pomoc należy się również firmie Pana Maćka, która ma niewielkie obroty, jest nieprawdziwe. W firmie gdzie nie ma obrotów nie powinno być też i strat. 

Co jest ważne: pomoc otrzymają tylko te firmy, które przed 11 marca, przed wprowadzeniem obostrzeń w życiu publicznym w związku z koronawirusem, nie miały problemów finansowych. 

Prawdą natomiast jest szybkość z jaką przychodzi pomoc od rządu dla samozatrudniających się i małych firm. Oto przykład Anny Luise Oppelt, śpiewaczki w berlińskiej operze. Trzydziestopięcioletnia kobieta przeżyła prawdziwy szok kiedy dowiedziała się pod koniec marca, że w związku z pandemią koronawirusa, jej wszystkie koncerty zostały odwołane.
- Z czego będę żyć przez następne tygodnie? - zastanawiała się. - Nie mam żadnych dochodów - mówiła AFP. Jej kalendarz koncertów w okresie świąt wielkanocnych jest, wraz z Bożym Narodzeniem, najbardziej wypełnionym czasem pracy w ciągu roku.

Śpiewaczka zarejestrowała się w kolejce po pomoc w piątek, 3 kwietnia. W poniedziałek wypełniła wniosek. We wtorek otrzymała potwierdzenie jego przyjęcia. Na koncie miała 5 tys. euro wsparcia z rządu. Wystarczającą, by przeżyć jakiś czas.

Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy

Skontaktuj się z nami