Nie, w Polsce nie ma masowych porwań dzieci
- Ten artykuł jest starszy niż rok.
- Opublikowano 25/06/2019, 12:46
- Zaktualizowane w 25/06/2019, 12:47
- Przeczytasz w ciągu 3 minut
- Autor: Natalia SAWKA
Copyright © AFP 2017-2025. Jakiekolwiek komercyjne wykorzystywanie powyższych treści wymaga subskrypcji serwisu. Więcej informacji znajdą Państwo pod tym linkiem.
W ostatnich dniach na Facebooku pojawiły się treści alarmujące o masowych porwaniach dzieci. — Mężczyźni podróżujący białym busem atakują zarówno kilkuletnie jak i starsze dzieci. W związku z przerażającym incydentem policja wystosowała specjalne ostrzeżenie do szkół. Apeluje też do rodziców o wzmożoną ostrożność — czytamy na jednej ze stron.
Z informacji podanych przez „Niezależny Dziennik Polityczny” wynika, że do prób porwań miało dojść w Bydgoszczy i Toruniu. Z kolei „wmeritum” pisze o porwaniach w Kępnie, niedaleko Wrocławia. Jak czytamy dalej, porywaczami są „napastnicy w kominiarkach”, którzy wciągają dzieci do białego vana o „lekko zabrudzonej karoserii”.
Post „Niezależnego Dziennika Politycznego” ma na Facebooku ponad 1,3 tys. udostępnień, artykuł strony „wmeritum” 13 tys. I tak największą liczbą może pochwalić się „Publiszer”, którego artykuł udostępniło aż 58 tys. osób.
Grzegorz Kot i detektyw inspektor
Przyjrzyjmy się bliżej cytowanym przez nas artykułom. „Niezależny Dziennik Polityczny” pisał w marcu, że „wszystkie próby porwań dzieci miały miejsce we wtorek i środę”. Nie wiemy jednak, o jakie dokładnie daty chodzi.
Celem napastników był dziesięciolatek z Bydgoszczy oraz dwunastolatek z Torunia. W cytowanym artykule nie podano ani imion, ani nazwisk chłopców. Nie ma także wypowiedzi bliskich, ani świadków zdarzeń. Wypowiada się natomiast Szymon Wolski, radny Torunia, a także „detektyw inspektor” Grzegorz Kot. Kim są?
Zaczęliśmy szukać cytowanego radnego w Google'u. Okazuje się, że wśród 25. radnych Torunia nie ma nikogo, kto by się nazywał Szymon Wolski. Mało tego, Szymon Wolski udziela komentarza na innej stronie, ale jako radny innego miasta, tym razem Rzeszowa.
Wymyślony został też Grzegorz Kot, który nie jest ani detektywem, ani policjantem. W Polsce policjanci nie mają stopnia „detektywa inspektora”, to kalka wzięta z języka angielskiego, a brzmi „detective inspector”.
Z artykułów nie dowiemy się też, gdzie konkretnie dochodziło do prób porwań. Są wyliczone tylko miasta, ale brakuje takich szczegółów jak nazwy ulic czy osiedli. Warto dodać, że częstą praktyką policji jest udostępnianie nagrań monitoringu z miejsca zdarzenia. W żadnym z artykułów ich nie upubliczniono.
Kolejny element w artykule, który wskazuje, że treść jest fake-newsem, to podany na stronie numer telefonu, na który mają dzwonić zrozpaczeni rodzice. To 101 lub 0 800 555 111. Wykręcając numer 101 skontaktujemy się z najbliższą komendą policji, ale... w Wielkiej Brytanii. Z kolei ten drugi, to numer do „Crimestoppers” - brytyjskiej organizacji charytatywnej, której można anonimowo zgłaszać zauważone przez nas przestępstwa.
Toruń czy Tonbridge?
Alarmujące doniesienia o białym vanie były popularne również trzy lata temu na stronie „Polish Express”. Porywacze mieli atakować dzieci w Romford w Londynie i w miejscowości Tonbridge na południowym wschodzie Anglii. Ciekawe, że apel do rodziców w komunikacie szkoły Tonbridge jest taki sam jak szkół z Torunia i Rzeszowa.
Skontaktowaliśmy się z Komendą Główną Policji. Mł. asp. Michał Gaweł z bura prasowego poinformował nas, że policja nie odnotowała żadnych zgłoszeń prób porwań dzieci do vana m.in. w Kępnie, Toruniu i w Rzeszowie.
Skąd historia o białym vanie?
Z zagranicy. Fake-news jest bardzo stary i stał się legendą miejską. W 2009 r. w The Daily Telegraph można było przeczytać o porwaniu dziewięcioletniej dziewczynki. Historia oczywiście okazała się wyssana z palca. W PRL-u natomiast, buł popularny - nie biały van, a znana szczególnie starszemu pokoleniu - czarna wołga. Miejska legenda była rozpowszechniana w latach sześćdziesiątych i siedemdziesiątych.
Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy
Skontaktuj się z nami