Prawdy i mity posła Dominika Tarczyńskiego
- Ten artykuł jest starszy niż rok.
- Opublikowano 19/11/2019, 15:37
- Zaktualizowane w 20/11/2019, 17:54
- Przeczytasz w ciągu 4 minut
- Autor: Natalia SAWKA
Copyright © AFP 2017-2025. Jakiekolwiek komercyjne wykorzystywanie powyższych treści wymaga subskrypcji serwisu. Więcej informacji znajdą Państwo pod tym linkiem.
Rozmowę z polskim politykiem poprowadził Mehdi Hasan z telewizji Al-Dżazira. - Zapytam go, czy broni rasistowskiej polityki migracyjnej - mówił tuż przed spotkaniem.
- Twój rząd jest krytykowany za antyimigracyjną i antyuchodźczą politykę. Ale przecież nie macie nic przeciwko białym, chrześcijańskim imigrantom z Ukrainy. Przyjęliście ich około 2 mln. Nie podobają wam się jednak brązowi, muzułmańscy uchodźcy z Bliskiego Wschodu. Jest na to pewne słowo, czyż nie? - pytał dziennikarz.
- To nie ma nic wspólnego z kolorem, czy religią - odpowiadał Tarczyński. - Chodzi o bezpieczeństwo i zdrowy rozsądek. Ukraińcy legalnie przekraczają naszą granice. Mnie chodzi o nielegalnych migrantów, którzy chcą się dostać do naszego kraju.
Dziennikarz zauważył, że mnóstwo osób przyjeżdża do Europy legalnie, z prośbą o azyl, np. z Syrii.
„Nielegalni migranci”
W tym punkcie chcielibyśmy się na chwilę zatrzymać.
Często w debacie publicznej występuje określenie „nielegalni migranci”. Nie jest ono właściwe. Według autorów portalu uchodźcy.info sugeruje popełnienie przestępstwa.
„O nielegalnym pobycie mówimy wtedy, gdy cudzoziemiec nie posiada dokumentów uprawniających go do przebywania w Polsce, np. wizy. Osoby takie są określane jako nieudokumentowani migranci lub migranci o nieuregulowanym statusie” - czytamy na stronie.
Tarczyński mówi o „nielegalnych migrantach, którzy chcą się dostać do naszego kraju”. W tym stwierdzeniu jest jednak nieścisłość. Jak piszą eksperci, człowiek nie jest „nielegalny”, a migracja nie jest przestępstwem. Natomiast osoba może podejmować nielegalne działania. Więcej na ten temat można poczytać w tym linku.
Do Europy przybywają m.in. osoby na statkach przemytników - często w sposób nielegalny. Ale dostając się do kraju, w którym szukają schronienia, proszą o azyl lub składają wniosek o status uchodźcy. Inaczej nie da się tego zrobić.
Czy wszyscy uchodźcy przybywają do Europy?
Tarczyński: - Problemem jest to, że muzułmanie przybywają głównie do Europy. Jestem zaskoczony, że nie migrują do Arabii Saudyjskiej, Kataru czy innych bogatych arabskich krajów, które powinny i mogą pomagać.
Tymczasem, osoby szukające schronienia uciekają do państw sąsiedzkich, a nie do Europy, Stanów Zjednoczonych czy Kanady. Tak naprawdę wiele krajów muzułmańskich przyjmuje znacznie więcej uchodźców syryjskich niż większość krajów europejskich.
Potwierdzają to statystyki Wysokiego Komisarza ONZ do spraw Uchodźców (UNHCR). Jak czytamy w raporcie z 2018 r. - głównym krajem pochodzenia uchodźców była Syria - 6,7 mln osób pod koniec roku. Podczas gdy te osoby były przyjmowane przez 127 różnych krajów świata, zdecydowana większość, bo 85 proc. pozostała w krajach regionu. Co to oznacza? Osoby uciekające przed wojną i prześladowaniami nie chcą opuszczać swojego państwa. Z reguły wolą pozostawać w pobliżu kraju, z którego pochodzą, by móc tam wrócić, gdy sytuacja się poprawi.
Zgodnie z oficjalnymi danymi UNHCR, największą liczbę syryjskich uchodźców w 2018 r. przyjęła Turcja - 3,7 mln osób, następnie Liban (944 tys.), Jordan (676 tys.), Irak (252 tys.) i Egipt (132 tys.).
Z krajów europejskich, najwięcej syryjskich uchodźców zamieszkuje Niemcy (532 tys.), Szwecję (109 tys.), Austrię (49 tys.), Holandię (32 tys.), Grecję (23 tys.), Danię (19 tys.), Bułgarię (17 tys.), Szwajcarię (16 tys.), Francję (15 tys.), Armenię (14 tys.), Norwegię (13,9 tys.) i Hiszpanię (13,8 tys.).
Oczywiście to są oficjalne statystyki. Trzeba wziąć poprawkę na to, że nie wiadomo ile osób tak naprawdę uciekło przed wojną. Liczba ta może być większa.
Przyglądając się tym liczbom, można zdecydowanie stwierdzić, że Turcja oraz kraje Bliskiego Wschodu przyjmują więcej osób, niż kraje europejskie. Trzeba jednak przypomnieć, że w październiku Amnesty International alarmowało o nielegalnych i przymusowych deportacjach Syryjczyków przez władze Turcji, które narażały ich życie na poważne niebezpieczeństwo. Szacuje się, że w ciągu ostatnich miesięcy mogło to dotyczyć setek osób.
Czy kraje Zatoki Perskiej nie udzielają pomocy uchodźcom?
Przeglądając dane UNHCR można wysnuć wniosek, że kraje Zatoki Perskiej nie przyjmują i nie pomagają uchodźcom. Faktem jest, że kraje te nie podpisały do tej pory Konwencji Narodów Zjednoczonych dotyczącej statusu uchodźców z 1951 r. To właśnie po drugiej wojnie światowej utworzono status uchodźcy i to ten dokument zakazuje nakładania kar za nielegalny wjazd i pobyt uchodźców, którzy bezzwłocznie zgłoszą się do władz i wyjaśnią przyczyny przekroczenia granicy.
Syryjczycy przekraczający granice Arabii Saudyjskiej czy Kataru nie otrzymują statusu uchodźcy, dlatego nie widnieją w oficjalnych statystykach. W 2015 r. Amnesty International alarmowało, że kraje Zatoki Perskiej nie udzieliły żadnego schronienia uciekającym przed wojną. Rok później w tej sprawie wypowiedział się przedstawiciel Arabii Saudyjskiej. - Królestwo przyjęło około 2,5 mln Syryjczyków i nie chce ich traktować jak uchodźców lub umieszczać w obozach - mówił książę Muhammad ibn Najif. Podkreślał, że Arabia Saudyjska zapewnia uchodźcom bezpieczeństwo, „przyznając pełną swobodę przemieszczania się, wydając zezwolenie na pobyt setkom tysięcy Syryjczykom, którzy chcą pozostać w królestwie”.
Z kolei autorzy raportu amerykańskiego think-tanku Carnegie Endowment for International Peace informowali rok temu, że w 2015 r. Arabia Saudyjska przekazała na pomoc syryjskim uchodźcom 88,8 mln dolarów, Kuwejt 313 mln, a Zjednoczone Emiraty Arabskie 71,9 mln dolarów. Eksperci podkreślają, że liczby podawane przez Arabię Saudyjską o przyjętych przez ten kraj syryjskich uchodźcach nie znajdują jednak potwierdzenia w oficjalnych statystykach. Szacują, że prawdziwa liczba przyjętych w tym kraju osób wynosi około 420 tys.
Czy większość terrorystów to muzułmanie?
- Wszyscy... większość terrorystów to muzułmanie - mówi Tarczyński w dalszej części rozmowy z dziennikarzem.
- Wiesz, że to nieprawda. Najwięcej ataków terrorystycznych w Stanach Zjednoczonych zostało przeprowadzonych przez skrajnie prawicowych chrześcijan - kontrował go dziennikarz.
Sprawdźmy, co mówią liczby. Z ostatniego raportu Europejskiego Urzędu Policji (EUROPOL), wynika że najwięcej zamachów terrorystycznych w Unii Europejskiej w 2018 r. miało podłoże etniczno-nacjonalistyczne lub separatystyczne. Natomiast w latach 2009-2014 taki charakter miała ponad połowa całkowitej liczby zamachów w krajach Unii.
Czym charakteryzuje się terroryzm etniczno-nacjonalistyczny? Jak czytamy w raporcie policji, dąży on do „zdobycia niezależności i niepodległości danego narodu, który powinien być oddzielony albo połączony z innym. Zawsze chodzi tu o mniejszości narodowe z własną tradycją, religią, językiem i świadomością własnej tożsamości. Przykładami mogą być Baskowie w Hiszpanii, Irlandczycy z Północy w Wielkiej Brytanii czy Kurdowie w Turcji i Tamilowie na Sri Lance”.
Kim jest Dominik Tarczyński?
To polski polityk. Karierę zaczynał publikując artykuły na łamach „Gazety Polskiej”. W 2011 r. współtworzył Solidarną Polskę, ale po trzech latach z niej odszedł. Został wybrany na eurodeputowanego w ostatnich wyborach do Parlamentu Europejskiego. Z uwagi na opóźnienie brexitu objęcie przez niego mandatu zostało zawieszone. Od 2015 r. jest posłem Prawa i Sprawiedliwości. Ukończył prawo na Uniwersytecie Lubelskim.
Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy
Skontaktuj się z nami