Nagranie z zatrzymania mężczyzny w Warszawie przez ukraińskie służby poborowe zostało wyreżyserowane

 

Podczas gdy Ukraina przygotowuje się do mobilizacji żołnierzy, by kontynuować walkę z Rosją po inwazji w lutym 2022 roku, w sieci, m.in. wśród polskich użytkowników, pojawiło się nagranie, które rzekomo ma pokazywać werbownika do ukraińskiej armii wręczającego dokumenty mobilizacyjne obywatelowi Ukrainy w Warszawie. Jednakże sytuacja ta została zainscenizowana przez ukraińskiego żołnierza, który, jak sam wyjaśnił, chciał zwrócić uwagę na problem Ukraińców uciekających przed służbą wojskową, kiedy kraj ten wkracza w trzeci rok wojny i brakuje mu nowych żołnierzy. Ukraińskie władze zaprzeczyły, jakoby pobór do wojska był prowadzony za granicą, m.in. w Warszawie.

„Kolejny Ukrainiec którego dopadła służba poborowa, ale gdzie! Nie jestem kuty w infrastrukturze Warszawy. Czy to co mówi ta Ukrainka, że są w Warszawie to prawda? Bo jeśli tak, to na jakiej podstawie, działa ten urzędnik wojskowy z obcego państwa?” – czytamy w publikacji zamieszczonej na platformie X 9 stycznia 2024 roku jako opis do nagrania sugerującego, że scena ta dzieje się w Warszawie i pokazuje zatrzymanie obywatela Ukrainy przez werbowników do ukraińskiego wojska.    

Image
Zrzut ekranu z platformy X wykonany przez AFP 16 stycznia 2024 r. Czerwone oznaczenia pochodzą od AFP

Nagranie z podobnym twierdzeniem było również udostępniane po angielsku, m.in. przez anglojęzyczną telewizję RT, po francusku, słowacku, czesku czy też po turecku, oraz po rosyjskuukraińsku.

Niektóre publikacje miały duże zasięgi, jak ten post na Telegramie, który zyskał 349 tys. odsłon, czy na TikToku, który miał 340 udostępnień.

W filmie nakręconym na parkingu samochodowym słychać kobietę jak mówi po ukraińsku: „Co to się dzieje? TCK w Warszawie?”. Następnie widzimy wojskowego w ukraińskim mundurze stojącego obok samochodu z czarną tablicą rejestracyjną, jakich używa ukraińskie wojsko, wręczającego coś, co przypomina jakieś dokumenty innemu mężczyźnie w czerwonej kurtce i mówi: „Zatem proszę o opuszczenie granic Polski i zgłoszenie się do TCK w miejscu zamieszkania. Proszę nie filmować”.

„TCK” to skrót od Terytorialnych Centrów Kompletowania i wsparcia społecznego, prowadzących pobór do wojska w Ukrainie.

Jednak nie wszystkie publikacje, które udostępniały nagranie, potraktowały je dosłownie. Na przykład autor posta po rosyjsku, zastanawiał się, czy ta sytuacja jest prawdziwa. Inni użytkownicy dodawali emotikony z uśmiechniętą buźką, aby wyrazić swój dystans do informacji, a nawet twierdzili wprost, że nagranie jest fałszywe. Jeden z użytkowników napisał wręcz, że cała sytuacja w nagraniu została ustawiona i „odegrana” przez fałszywego werbownika ukraińskiej armii.

Istotnie scena ta została zainscenizowana. AFP dotarła do mężczyzny w ukraińskim mundurze, który pojawia się w filmie i przeprowadziła z nim rozmowę. Nazywa się Pawło Jakimczuk i jest ukraińskim żołnierzem, który przebywał w styczniu na rehabilitacji w Polsce po tym, jak odniósł obrażenia w walkach na froncie. Przyznał, że film został zainscenizowany, aby „wstrząsnąć sumieniami Ukraińców” i zwrócić uwagę na realny problem niedoborów w ukraińskiej armii.

Aby odnaleźć oryginał nagrania i jego autora, wyszukaliśmy je przy pomocy technik odwrotnego wyszukiwania obrazem, a także przeszukaliśmy internet według słów kluczowych w języku ukraińskim (ТЦК Варшава) i rosyjskim (ТЦК в Варшаве). Wyniki wyszukiwania w Google doprowadziły nas do użytkowników platformy X (tutaj, tutaj), którzy zamieścili więcej informacji na temat nagrania.

Pierwszy z nich opublikował film z brodatym mężczyzną przypominającym żołnierza z naszego filmu, który przedstawia się jako „Pawło z filmu o TCK w Warszawie”. Drugi wyjaśnił, że mężczyzna z nagrania nazywa się Pawło Jakimczuk i opublikował zrzut ekranu z jego konta na Facebooku. To pozwoliło AFP znaleźć oryginalne wideo, opublikowane 6 stycznia 2024 roku, a następnie drugie wideo, opublikowane 10 stycznia, które wyjaśnia to pierwsze. „Nazywam się Pawło i to mnie widzicie w filmie o TCK w Warszawie” – mówi w tym ostatnim nagraniu. „Udało mi się opuścić Ukrainę i przyjechać do Polski na rehabilitację po poważnych obrażeniach odniesionych podczas walk pod Chersoniem. Spotkałem mojego starego przyjaciela. Wpadłem na pomysł, żeby poszarpać 'nerwy' uciekinierów, którzy wyjechali za granicę, dając pieniądze TCK, czy straży granicznej” – mówi, zapewniając jednocześnie, że „nie jest przedstawicielem TCK”.  

Image
Zrzuty ekranu z platformy X wykonane przez AFP 16 stycznia 2024 r. Czerwone oznaczenia pochodzą od AFP

Film to inscenizacja 

Dzięki przeprowadzonej geolokalizacji mogliśmy potwierdzić, że nagranie rzeczywiście zostało zarejestrowane w Warszawie. Widoczne w filmie Pałac Blanka na placu Teatralnym, Bar Mleczny przy Moliera i pomnik Stanisława Moniuszki, pozwoliły nam zlokalizować dokładne miejsce gdzie ta scena została nagrana, czyli na parkingu przed Teatrem Wielkim w Warszawie.

Przeszukując internet po imieniu i nazwisku (Pawło Jakimczuk po ukraińsku, to: Павло Якімчук) otrzymaliśmy całą listę publikacji, m.in. kilka artykułów prasowych (tutaj, tutajtutaj) oraz wywiadów w telewizji (tutaj, tutaj).

Dowiadujemy się z nich, że ten ukraiński weteran walczył od 2014 do 2016 roku w wojnie z prorosyjskimi separatystami w Donbasie. Brał udział w walkach od początku inwazji Rosji na Ukrainę w lutym 2022 roku do czasu kiedy został ranny w lipcu 2023 roku. Przeglądając jego profil na Facebooku, znaleźliśmy jego posty z lipca 2023 roku z pobytu w szpitalu, a w listopadzie z informacją o odznaczeniu przez ministra obrony Ukrainy. Pawło Jakimczuk opublikował także 4 stycznia zdjęcie z centrum Warszawy, potwierdzając swoją wizytę w stolicy Polski.

Jakimczuk z którym skontaktowaliśmy się telefonicznie 17 stycznia, potwierdził AFP, że to on zainscenizował widoczną w filmie scenę. „Tak, to ja jestem autorem tego filmu i to ja w nim występuje. To była zainscenizowana sytuacja. Córka przyjaciela filmowała swoim telefonem 5 stycznia w Warszawie. Mężczyzna w czerwonej kurtce (udający przesłuchiwanego – przyp. red.) to mój przyjaciel, który mieszka w Polsce od pięciu lat. Obok stoi mój samochód, prywatny pojazd terenowy, którym również jeździłem na froncie, i dla którego mam dwa rodzaje tablic rejestracyjnych – czarne (wojskowe) i białe, których używam kiedy jeżdżę samochodem po cywilnemu. Na czas nagrania, czarne tablice rejestracyjne nałożyłem na białe, przyklejając je przy pomocy gumy do żucia”.

Zapytany, jaki był cel filmu, powiedział: „Tym filmem chciałem wstrząsnąć sumieniami uciekających przed wojskiem Ukraińcami, wszystkimi tymi, którzy uciekli do Unii ze swojej ojczyzny i unikają obowiązku obrony Ukrainy, którzy twierdzą, że zapłacili za to łapówki. Chciałem też powiedzieć im, jak bardzo jestem na nich zły oraz ich nastraszyć. I to się udało. Niektórzy naprawdę uwierzyli, że wideo jest prawdziwe i naprawdę mogli czuć obawy, że służby poborowe będą ich szukać za granicą”.

W wywiadzie udzielonym 12 stycznia ukraińskiej stacji telewizyjnej 5 Kanal, Pawło Jakimczuk podał te same powody swojej „inscenizacji”, którą określił jako „żart”.

Ukraińskie Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji dementuje

Ukraińskie Centrum Przeciwdziałania Dezinformacji, organ przy Radzie Bezpieczeństwa Narodowego i Obrony Ukrainy, którego zadaniem jest zwalczanie dezinformacji, w komunikacie z 11 stycznia (zarchiwizowany link) zdementowało prawdziwość treści nagrania Jakimczuka. „Po zweryfikowaniu informacji z Ambasadą Ukrainy w Polsce, Centrum informuje, że ten film został zainscenizowany, zatem informacja o wręczaniu wezwań w Warszawie jest nieprawdziwa” – czytamy w komunikacie. 

Spore kontrowersje w Ukrainie (tutaj, tutaj, tutaj) wywołały w ostatnim czasie słowa ukraińskiego ministra obrony Rustema Umerowa, który powiedział w niemieckich mediach (zarchiwizowany link), że Ukraińcy przebywający za granicą, m.in. w Niemczech zdolni do pełnienia służby mogą zostać powołani do wojska.

Jednak 21 grudnia 2023 roku Hilarion Pawliuk, szef Departamentu Prasy i Informacji ukraińskiego Ministerstwa Obrony, zapewnił, że „nie ma dyskusji na temat poboru za granicą” – czytamy w komunikacie prasowym Centrum.

Zapotrzebowanie żołnierzy na froncie 

Podczas gdy Ukraina wchodzi w trzeci rok wojny z Rosją, prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski mówił w grudniu, że armia potrzebuje blisko pół miliona nowych żołnierzy w związku ze swoimi planami wojskowymi, by uzupełnić straty ludzkie i zdemobilizować żołnierzy walczących od początku rosyjskiej inwazji w 2022 roku.

Zełenski poprosił na początku grudnia dowództwo wojskowe o dokonanie przeglądu systemu rekrutacji. Mówił też, że kolejna fala mobilizacji jest „bardzo delikatną” kwestią i musi być przeprowadzona w uczciwy sposób. W styczniu, rząd Ukrainy wycofał swoją ustawę mobilizacyjną, gdyż niektóre zapisy okazały się zbyt kontrowersyjne np. obniżenie wieku poborowego z 27 do 25 lat, wprowadzenie wezwań do wojska drogą elektroniczną oraz ograniczenie praw i blokowanie kont bankowych osób uchylających się od mobilizacji

Polska jest jednym z krajów, które przyjęły największą liczbę ukraińskich uchodźców po inwazji Rosji na Ukrainę. Obywatele tego kraju stanowią ważny element siły roboczej w Polsce w wielu sektorach, takich jak handel i budownictwo. Pod koniec czerwca, według danych Zakładu Ubezpieczeń Społecznych  (ZUS), około 750 tys. Ukraińców było aktywnych na polskim rynku, z czego połowa to mężczyźni (zarchiwizowany link).

Temat mobilizacji Ukraińców za granicą jest wykorzystywany przez rosyjską propagandę. AFP obaliła już twierdzenia mówiące, że Ukraina prosi kraje Unii Europejskiej, takie jak Irlandię i Polskę, o ekstradycje mężczyzn (tutaj i tutaj).  Bułgarsko języczna redakcja AFP obaliła publikacje mówiące, że ukraiński prezydent Ukrainy przyjął dekret obniżający wiek poborowy z 18 do 14 lat.

Zastanawiasz się czy informacja jest prawdziwa? Napisz do nas. Sprawdzimy

Skontaktuj się z nami